Renaissance: Opowiedz o tym, od czego zaczęła się Twoja niezwykła kariera jeździecka.
Jak wspominasz swoje pierwsze treningi i starty w zawodach?
Adam: Wszystko zaczęło się od tego, że jeździć zaczął mój brat. On jeździł w jakiejś szkółce, której nazwy nawet nie pamiętam i bardzo szybko zamarzył o rozpoczęciu przygody ze skokami. Rodzice kupili mu nawet pierwszego kuca, ale jego zapał zgasł równie szybko, co wcześniej eskalował. Ktoś musiał się tym kucem opiekować zanim rodzice go sprzedali, więc ja zadeklarowałem, że mogę się tym kucykiem zaopiekować. Spodobało mi się. Zacząłem na nim jeździć i startować w pierwszych zawodach. Później były kolejne kuce – tak to się zaczęło – szczerze mówiąc, zadecydował przypadek.
Jeździsz konno dzięki bratu czy przez brata? (śmiech)
Przez brata. Pewnie gdyby nie to, robiłbym w życiu coś całkiem innego.
Startujesz w grupie Młodych Jeźdźców, za Tobą już wiele sukcesów, jeszcze więcej jest ich przed Tobą. Które z dotychczasowych osiągnięć jest dla Ciebie tym najważniejszym, z którego jesteś najbardziej dumny? Które jest dla Ciebie najsilniejszą motywacją do dalszego rozwoju siebie jako zawodnika?
Tak szczerze mówiąc, nie mam jednego takiego osiągnięcia, które byłoby na tyle niesamowite, żeby się nim szczególnie chwalić i trzymać się tylko niego. Myślę, że najważniejsza jest dla mnie liczba zebranych medali podczas Pucharu Polski i Mistrzostw Polski. Zaczynając od kategorii kucyków, przez Juniorów, później już Młodych Jeźdźców – te wszystkie osiągnięcia są dla mnie najważniejsze. Warto podkreślić też, że na ten moment jestem dumny z tego, że zajmuję IV miejsce w rankingu łącznym z Seniorami i jestem na I miejscu w kategorii Młodych Jeźdźców – to jest dla mnie bardzo motywujące.
Od niemal roku sam dzierżawisz dużą część ośrodka jeździeckiego – pracujesz tu z wieloma końmi na bardzo wysokim poziomie. Każdy z nich ma zapewne zupełnie inny charakter. W jaki sposób szukasz klucza do porozumienia z każdym z tych koni z osobna i czy któryś z nich ma dla Ciebie szczególnie charakterystyczną cechę, która mocno zapada w pamięci?
Przede wszystkim jest to kwestia czasu, ponieważ każdy koń jest inny. Każdy z nich wymaga troszeczkę innego systemu pracy. Inaczej się pracuje w domu, a inaczej na zawodach – ćwiczymy wtedy inne jazdy. Nawet jeżeli chodzi o obsługę w stajni – są różne konie, czasami nawet na drobne, wydawałoby się nieistotne rzeczy musimy zacząć zwracać uwagę. To wymaga czasu, musimy się do takiego konia przyzwyczaić. Często początki współpracy z koniem odbywają się metodą prób i błędów. Próbujemy pewnych rzeczy, które nie wychodzą, później nad tym pracujemy, żeby coś poprawić i tak jest przez pierwszy okres. Z jednymi końmi idzie to bardzo szybko i łatwo, a z innymi końmi ciągnie się to nawet przez parę lat, żeby zgrać się w 100%. Tak jak już mówiłem, jest to metoda prób i błędów, trwa to dość długo, ale staramy się znaleźć porozumienie z każdym koniem. Jeżeli chodzi o charakterystyczne cechy, to zdecydowanie każdy koń jest inny, każdy ma swoje pozytywne i negatywne cechy charakteru, swoje wady i zalety.
Jak wyglądają wasze przygotowania do zawodów?
To zależy przede wszystkim na jakie jedziemy zawody. Są czasami takie, na które zabieramy wiele koni. Często są to młode konie i z nimi treningi wyglądają trochę inaczej – przed zawodami częściej skaczemy. Na przykład teraz w ten weekend (29.04.2019 przyp. red.) zabieram na zawody do Michałowic dziewięć koni więc jutro jest taki typowy dzień skokowy. Trzeba na tych wszystkich koniach poskakać – jest to praca kiedy zajmujemy się większą ilością koni, są to konie młodsze – takie treningi są krótsze. One nie są jeszcze w takiej dobrej kondycji i nie wymagają takiego poświęcania im czasu. Zaczynamy od 8:00 rano, staramy się jeździć do około godziny 16:00 czy 17:00 – tak to mniej więcej codziennie wygląda. Czasami jednak przygotowując się do CSI, wybrane do startu konie są jeżdżone dwa razy dziennie. Rano robimy zwykły trening, a po południu robimy trening skokowy. Wtedy poświęcam pełną uwagę tylko tym koniom, które zabieram na zawody. Czasami wracamy po zawodach i wtedy większość koni ma wolne, np. tak jak w ten weekend (29.04.2019) Czasem zdarzają się też dni luźniejsze. Nie pracujemy według sztywno ustalonego harmonogramu pracy – dostosowujemy się do tego co się dzieje aktualnie.
Sam jesteś już trenerem koni, jak się czujesz w tej roli? Widzisz siebie w przyszłości także jako trenera jeźdźców?
Przede wszystkim zajmuję się treningiem koni. Jak się z tym czuję? Uczę się na błędach. Czasem zdarzają się takie sytuacje, że chcemy rozwiązać jakiś problem z koniem w określony sposób, ale okazuje się, że to nie jest dobre wyjście z sytuacji. Całe szczęście jest tutaj zawsze ze mną mój trener Rudiger, więc wszystkie trudniejsze decyzje mogę konsultować z nim na bieżąco. Jego doświadczenie pozwala unikać mi prostych błędów i uzmysłowić sobie, że nie ma jednego uniwersalnego rozwiązania na każdy z problemów. Czy widzę siebie jako trenera? Nie wiem, na razie jakoś tak specjalnie mnie do tego nie ciągnie. Na ten moment wolę się skupić na koniach i na swojej karierze sportowej, ale takie rzeczy myślę, że zmieniają się w przyszłości.
Z kim zacząłeś trenować? Kto jest obecnie Twoim trenerem?
Kto oprócz trenera jest dla Ciebie wsparciem w realizacji Twojej pasji i kariery?
Na początku, kiedy jeździłem na kucykach w stajni rekreacyjnej to nie miałem swojego trenera. Później jak zaczynałem trenować pod kątem poprawnej jazdy i zawodów, wtedy moim pierwszym trenerem był Andrzej Głoskowski. Trenowałem z nim bardzo długo, bo aż 6 czy 7 lat. On miał największy wpływ na moja karierę, bo tak naprawdę wszystko co teraz potrafię zawdzięczam jemu. Wszystko czego się nauczyłem – to jak pracujemy teraz z końmi to w ogromnym stopniu jego zasługa. Teraz obecnie trenuje z Rudigerem Wassibauerem, z którym świetnie mi się współpracuje. On jest tutaj na miejscu, więc wszystkie problemy jakie mamy z naszymi końmi możemy konsultować na bieżąco. Dla mnie to bardzo komfortowe warunki do treningu i nauki. Z osób spoza świata jeździectwa, bardzo wspiera mnie mój dziadek. Jego pomoc jest dla mnie gigantycznym wsparciem. To właśnie on wozi konie ciężarówką na zawody, bez niego tak dobra organizacja wyjazdów nie byłaby możliwa.
Czy Twój dziadek też jeździ konno?
Nie (śmiech Adama). Jeździł kiedyś dla zabawy w teren czy do lasu. Miał swoje konie, ale traktował to wyłącznie hobbystycznie i rekreacyjnie.
Patrząc na Ciebie w czasie przejazdu na zawodach można odnieść wrażenie, że skoki przez przeszkody są pełnym gracji, lekkim i przyjemnym sportem, jednak tak naprawdę jest to bardzo niebezpieczna dyscyplina. Pracując z koniem, żywą istotą, nie jesteś w stanie przewidzieć wszystkich jego reakcji i zachowań. Na co Ty zwracasz szczególną uwagę jeśli chodzi o bezpieczeństwo w czasie jazdy, czy to treningowej czy też biorąc udział w zawodach, na co kładziesz największy nacisk, co jest tym priorytetem bezpieczeństwa?
Podstawowym zabezpieczeniem moim i każdego jeźdźca są kask i kamizelka ochronna. Faktem jest, że nawet one nie gwarantują nam bezpieczeństwa. Koń jest przecież bardzo ciężkim zwierzęciem i jeśli przewróci się na nas, może spowodować poważną kontuzję. Możemy spaść poza plac, uderzyć w jakieś barierki i koń może nas przygnieść – wtedy nic nam już nie pomoże. Myślę, że podstawą w kwestii bezpieczeństwa jest to, aby dobierać odpowiednie ćwiczenia do poziomu konia. Tak, aby nigdy nie startować na koniu nieprzygotowanym w konkursie, w którym przeszkody są dla niego za wysokie. Nie startować na koniu, który w ogóle nie jest przygotowany do zawodów – bo i tak bywa. Najczęściej wypadki na zawodach, czy w domu są efektem braku przygotowania konia oraz brakiem określenia lub nieprawidłowym określeniem poziomu przygotowania. Oczywiście określenie odpowiedniego poziomu dotyczy także samego jeźdźca. Zdarza się, że koń jest gotowy do startu na danym poziomie, a to właśnie jeźdźcowi brak jest doświadczenia. Myślę, że podstawą bezpieczeństwa jest to, żeby startować na poziomie dopasowanym do swoich umiejętności, do którego i koń i jeździec są przygotowani.
Weźmy pod lupę podstawowe wyposażenie, o które powinna zadbać każda osoba wsiadająca na konia – obowiązkowo kask, kamizelka ochronna, które stanowią bezpośrednie zabezpieczenie, a w razie wypadku są stanie uratować nam życie. Z własnego doświadczenia, co wg Ciebie jest priorytetem, którym należy się kierować przy zakupie sprzętu ochronnego, by zapewnić sobie możliwie najwyższy poziom bezpieczeństwa?
No tu mamy wiele możliwości, ale przede wszystkim ważne jest to w jakim jesteśmy siodle – musimy w siodle czuć się pewnie i komfortowo. Na pewno ważnym elementem są strzemiona ponieważ jeżeli spadamy z konia to noga w jakiś sposób musi się uwolnić, więc jeżeli mamy bezpieczne strzemiona, czyli takie, które nie trzymają nogi przy upadku, np. Samshield Shield’Rup to mamy też dużo większą szansę, że jeżeli coś się stanie to my będziemy bezpieczni. Z podstawowych rzeczy to najważniejszy jest kask. Ważne aby był on atestowany, uznanej marki, a co za tym idzie bezpieczny. Dobry kask przy upadku może nam uratować życie. Kask to podstawa bezpieczeństwa podczas jazdy konnej.
Gdybyś miał porównać to co dzieje się w Polsce w dyscyplinie skoków przez przeszkody, z tym co dzieje się za granicą, to czy na przestrzeni lat swojej kariery i startów w zawodach organizowanych na terenie wielu różnych państw, zauważyłeś jakieś istotne, z punktu widzenia rozwoju polskiego jeździectwa zmiany?
W Polsce sport jeździecki od jakiegoś czasu rozwija się powiedziałbym nawet, niesamowicie, zwłaszcza jeśli chodzi o organizację imprez. Zawody jakie mamy u nas w Polsce to już zawody najwyższej rangi. Jeżeli mówimy o skokach, to one nie odbiegają w żadnej kwestii od zawodów organizowanych za granicą. Poziom zawodników i poziom koni cały czas rośnie. Mamy coraz więcej w Polsce par, które startują już na najwyższym poziomie i jest coraz więcej osób, które startują na poziomie CSI 140 – 145 cm i wyższym.
To się bardzo szybko rozwija. Może jeszcze nie jesteśmy tak dobrzy, nie mamy u siebie tylu jeźdźców i koni co na zachodzie, jednak myślę, że Polska jest jednym z takich krajów, które rozwijają się najszybciej w tej dyscyplinie.
Jakie są Twoje plany na starty w zawodach w najbliższym czasie, jakie są też Twoje długofalowe plany jako zawodnika?
W tym roku naszym najważniejszym celem jest start w Mistrzostwach Europy Młodych Jeźdźców. Jego realizacja zależy głównie od tego w jakiej kondycji będzie mój podstawowy koń Just In Hero. W hali jego forma na koniec sezonu halowego była naprawdę wysoka. Jeżeli tak samo będzie skakał na zewnątrz, to będziemy się przygotowywać do tej imprezy. Z innych imprez w kraju, na pewno stawiamy na CSI**** w Poznaniu i CSI***** w Sopocie, jeżeli chodzi o sezon otwarty. Właśnie wróciliśmy też z dwutygodniowych zawodów w Niemczech, były to zawody CSI** i CSI*** – wróciliśmy tydzień temu. Największe imprezy w jakie celujemy czyli CSI**** i CSI***** gwiazdkowe odbędą w Polsce i to są nasze główne starty na ten rok. Póki co mamy plan ułożony do Mistrzostw Polski, które są we wrześniu. Z końmi tak naprawdę ciężko jest planować coś w dalekiej przyszłości. Trudno jest przewidzieć formę konia i to jakimi końmi będziemy dysponować.
Jak dbasz o swoją kondycję fizyczną, aby być w dobrej formie? Jazda konna jest sporym wysiłkiem fizycznym, zwłaszcza jeżeli trenujesz dziennie nawet po 8-9 koni.
Jeżeli chodzi o jazdę konną jako wysiłek fizyczny, to jest kwestia przyzwyczajenia. Nie jest to sport, który wymaga ekstremalnego wysiłku.
Jest to bardziej wysiłek o charakterze wytrzymałościowym, bo jeżeli jeździmy po kilka koni dziennie – np. 7-8 koni to spędzamy na koniu dość dużo czasu. Jest to inny wysiłek niż np. sprint. Do wysiłku długotrwałego trzeba się przyzwyczaić. Wiadomo, na koniec dnia zawsze jesteśmy zmęczeni, ale nie jest sport, w którym, po dniu treningu jesteśmy wyczerpani. Jeżeli chodzi o bóle kręgosłupa – typowe w tym sporcie, to póki co nie mogę narzekać, taki problem mi nie doskwiera.
Jeździec może jeździć konno w danym siodle nawet przez 3 czy 4 lata i być przekonanym, że ma dobre, komfortowe siodło. Później jednak przesiada się, żeby przetestować inne siodło i okazuje się, że jest o wiele lepsze. Czy próbujesz różnych modeli siodeł, żeby osiągnąć optymalną wygodę i świadomość uzyskania najwyższego komfortu, bezpieczeństwa, stabilizacji i efektywności?
Całe życie stawiam na jakość jeżeli mówimy o sprzęcie do jazdy konnej. Obecnie testuję siodło marki Renaissance – to siodło sprawdza się pod każdym względem. Mówiąc dokładniej wybrałem siodło Renaissance F. Jest to znakomita marka, również w kwestii osprzętu, napierśników czy ogłowia.
Wybrałeś siodło marki Renaissance w modelu F. Jesteś niezwykle doświadczonym zawodnikiem – liderem klasyfikacji Młodych Jeźdźców. Doskonale znasz wymagania, jakie dyscyplina skoków stawia przed jeźdźcem. Czy siodło Renaissance spełnia Twoje oczekiwania?
Jak oceniasz wygodę i dynamikę pracy w tym siodle?
Siodło Renaissance jest fenomenalne. W tym siodle nic mnie nie ogranicza i nic mnie nie blokuje. Mam bardzo dużą swobodę w nogach – ja osobiście to bardzo cenię. Dla mnie to główny czynnik w wyborze siodła. Kiedy w innym siodle, siadam i czuje od razu, że bloki tam są i ograniczają mi ruchy łydki to od razu mi to przeszkadza i jest mi niewygodnie. W tym siodle tego nie ma. Brak klocków w kolanach i w łydkach, od tego to zależy. Kolano jest swobodne i nic nie blokuje mi ruchu. Dla skoczka najłatwiej ocenić jest siodło, jak odda w nim więcej skoków. Koń ma w nim swobodę, jest dobrze dopasowane. W jeździe na płasko też sprawdza się znakomicie. Koń swobodnie idzie, nic go grzbiecie nie blokuje, ma swobodę w całych łopatkach. To siodło spełnia wszystkie moje wymagania i jestem z niego bardzo zadowolony.
W Polsce harmonogram imprez jeździeckich jest zapełniony po szwy, skąd bierze się u Ciebie decyzja, w których zawodach wystartujesz? Czy ważna dla Ciebie jest ranga imprezy czy spotkanie i rywalizacja z innymi zawodnikami?
Przede wszystkim musimy ustalić sobie główne cele na ten rok – wybieramy konkretne zawody i na nich się skupiamy. Do tego dokładamy zawody, których terminy nam odpowiadają i są to zawody przygotowawcze. Jeżeli na przykład stawiamy na Mistrzostwa Europy, to musimy wybrać jakąś imprezę, jakieś największe zawody, na których chcemy się do nich przygotować. Nie zważamy na to, gdzie są te imprezy – to jest kwestia tego, że musimy tam być i musimy tam startować. Tak więc ten harmonogram międzynarodowych startów dla najlepszych koni rozpisujemy już na początku roku. Jeżeli któryś z koni ulegnie kontuzji, to modyfikujemy go pod kątem startów. Jeżeli planuję starty ogólnopolskie to jest kwestia tego, że w kalendarzu między tymi zawodami międzynarodowymi, na początku roku zapisuję sobie gdzie muszę jechać na zawody ogólnopolskie i szczerze mówiąc wybieram te, które są najbliżej. Na pewno decydującym czynnikiem nie jest pula nagród. Na zawody ogólnopolskie jedziemy po to, żeby trenować na młodych koniach lub bierzemy też starsze konie, które również wymagają treningu. Nie są to zawody, na które się nastawiamy i sprawdzamy jakie są propozycje i co możemy na tych zawodach “zdziałać”. Takie zawody traktujemy treningowo, a więc miejsce nie ma dla nas znaczenia. Wiadomo, że najważniejsze jest dla nas to, czy jest tam bezpiecznie. Istotne jest suche podłoże i dobre warunki. Jeżeli mam blisko siebie zawody, gdzie mielibyśmy skakać po “bagnie” to wolę pojechać 200, 300 czy nawet 400 km dalej i dojechać do miejsca, w którym będę mógł bezpiecznie trenować w profesjonalnych warunkach – to jest dla nas podstawa.
Jak radzisz sobie z taką ilością obowiązków? Masz na głowie mnóstwo spraw związanych z prowadzeniem stajni, treningami koni, całorocznymi startami w zawodach. Czy potrzebujesz czasem wakacji od jeździectwa?
Jest bardzo wiele innych rzeczy, które chcielibyśmy zrobić. Gdzieś wyjechać, czy zwyczajnie odpocząć. Jeździectwo to jest sport, w którym jest to niemożliwe. Nawet jeśli mamy wolny weekend, to akurat albo musimy się skupić na przygotowaniu koni na następne zawody, albo jedziemy na zawody regionalne. Ciężko nawet o jeden taki dzień, w którym nie wsiądziemy na konia. Jeśli chodzi o jakiekolwiek wakacje to nie mam na nie czasu. Na taką drogę się zdecydowaliśmy i najważniejsze jest dla mnie, że sprawia mi to przyjemność. Nie traktuje tego jako pracy. Wszystkie wyjazdy na zawody to dla mnie przyjemność. Jest to spełnianie moich marzeń. Kolejnym moim marzeniem jest wyjazd na takie naprawdę duże zawody. Cieszę się, że mogę takie cele realizować właśnie w jeździectwie.
Jak łączysz życie prywatne z tak dużą liczbą obowiązków? Czy Twoja dziewczyna wspiera Cię w realizowaniu tej ogromnej pasji? Kibicuje Ci?
Od kiedy pamiętam, spędzam większość swojego czasu w stajni i na zawodach. Dzięki temu nie dzielę życia na “życie z końmi” i “życie prywatne”. Oczywiście jak mam chwilę wolnego to wychodzę z dziewczyną i przyjaciółmi, ale raczej spotykamy się po prostu w naszym naturalnym środowisku, czyli w stajni. Konie pochłaniają mnie w całości więc znajomości poza stajenne nie wchodzą u mnie w grę. Hela, moja dziewczyna, często do mnie przyjeżdża na zawody jak tylko ma chwilę wolnego czasu od studiowania. Kibicuje mi i pomaga. Czasami zdarza się, że wyjeżdżam na zawody z dwoma lub jednym koniem i wtedy nie biorę ze sobą luzaka tylko Helę. Ona prowadzi też moją stronę na facebooku, dzięki temu jestem tam aktywny.